O, przypomnieliście mi. Na studiach udzielałam bezpłatnych korepetycji językowych kuzynkom, młodszym. Dla wuja, bo to od niego prośba wyszła. Jedna się przykładała, druga nie.
Przykładającej się kuzynce na osiemnastkę sprawiłam wypasiony słownik oksfordzki. Żeby doceniła chociaż po latach Na to riposta wuja: „No pięknie, słownik ok, ale zamiast słownika, to wiedzę trza było przekazać”. Niby żart, ale trzasnęło mnie to jakbym z liścia dostała. Bo ja wiedzę przecież zdobyłam ot tak sobie, moi rodzice wcale za nią nie płacili, ja się wcale nie starałam, po prostu mi samo wzięło i przyszło, ot tak, jak świnia do obory. Teraz więc mam poczarować i przekazać ją kuzynce, bo na co jej słownik, jej wiedza potrzebna!