Święta prawda o mnie, moim mężu i naszych znajomych chyba wszystkich.
Nigdy nie potrafiliśmy nabrać dystansu do pracy, zrozumieć, że bez nas się nie zawali. Zwolnić. Taki temperament.
W dodatku to dziedziczne. A raczej wzór stos. rodziców do pracy i poziom energii życiowej, potrzeba działania nieustannego.
Na szczęście urlop można brać w kawałkach i spędzać go na bardzo intensywnym wysiłku fizycznym co pozwala uwolnić głowę.
Kwestia takiej pracy, która jest zgodna z osobowością, jest pasją a nie kieratem. To wielkie szczęście bo nie dość, że się robi co się lubi, to jeszcze robi się to dobrze jak wszystko co się lubi robić, a to z kolei oznacza albo dobre pieniądze, albo dużą satysfakcję, albo i jedno i drugie.
Problemem nie jest takim być. Problemem jest kiedy zaczyna się samemu robić z tego problem bo to nie pasuje do jakiego”jedynie słusznego wzoru życia”. No i kwestia by być w związku z taką samą osobą.