Ciężka sprawa. Ale odpowiem Ci jako córka matki może nie apodyktycznej ale bardzo twardego charakteru (u nas to dziedziczne po kądzieli): warto zaryzykować postawienie na swoim bo TYLKO to zapewnia możliwość normalnych, zupełnie przyjaznych kontaktów. One są możliwe „kiedy trafi swój na swego”. Każde ustępstwo to jak z terrorystami- rozbestwia. jak chce mamusia mieć córke na święta, to musi ją mieć z jej towarzyszem. Albo wcale. Ja rozumiem, że święta zniechęcają do przepychanek ale to niech zniechęca i mamusię. Miałam parę razy spieprzone święta prze moją mamę, a jak zorientowała się, że ja nie ustąpię, nie cofnę się przed starciem to od dobrych 15 lat, matka jak do rany przyłóż. U mnie nie chodziło o mojego męża, po prostu matka lubiła porządzić z gatunku „musisz to i to”. Jak dotarło, że ja nic nie muszę, że robię co chcę a jak jej sie nie podoba to niech to zatrzyma dla siebie bo ja z nią ani nie muszę rozmawiać, ani nie potrzebuję jej aprobaty to nagle wszystko pasuje i wszystko robię świetnie. Z teściową było podobnie i relacje są super.
Bo relacje silnych ludzi to na ogół są bardzo dobre, .a relacjom w których jeden nieustannie ustepuje brak najważniejszego warunku- szacunku ze strony osoby dominującej.